TERAPIA CZASZKOWO-KRZYŻOWA Z UWOLNIENIEM PSYCHOSOMATYCZNYM
Co to jest? Terapia
czaszkowo-krzyżowa to holistyczny system terapeutyczny, rozwinięty na początku
XX w. przez amerykańskich lekarzy, którzy przejęli go od Indian
północno-amerykańskich. Zakłada on, że pod wpływem rozmaitych czynników -
urazów, stresu, traumatycznych przeżyć - powstają w organizmie cysty
energetyczne, tzw. ogniska Hammera, które blokują jego prawidłowe
funkcjonowanie.
Na czym to polega? Zabieg terapii
czaszkowo-krzyżowej, poprzedza badanie tzw. rytmu czaszkowo-krzyżowego, który
obok rytmu pracy serca i rytmu oddechu jest trzecim rodzajem naturalnej
pulsacji w żywym organizmie. Amplituda pulsowania płynu mózgowo rdzeniowego
może wiele powiedzieć o stanie fizycznym i psychicznym pacjenta. Potem
następuje zabieg rozluźnienia powięzi i mięśni, poprzez wywieranie bardzo
delikatnego dotyku i ucisku w obrębie pleców i kości krzyżowej, miednicy,
przepony, klatki piersiowej, czaszki. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego,
że napięcie w tych obszarach może powodować przykre dolegliwości. Układ powięzi
zbudowany jest z tkanki łącznej, tak więc terapia czaszkowo - krzyżowa
mobilizuje do lepszej pracy wszystkie organy, w których ta tkanka się znajduje.
Poprawia krążenie w naczyniach, ukrwienie narządów i pracę układu nerwowego.
Kiedy wskazana jest ta terapia? Terapia czaszkowo-krzyżowa skutecznie uzupełnia
tradycyjne leczenie. Jej działanie na organizm polega na pobudzeniu zdolności organizmu
do samoregulacji. Emocje się odblokowują, powraca radość życia, pojawia się
dystans do problemów, ustępują zmiany i bóle pourazowe oraz związane ze stanami
zwyrodnieniowymi. Zanikają dolegliwości trawienne, następuje uelastycznienie
mięśni i wiązadeł, poprawia się także stan dzieci autystycznych – następuje stopniowe
nawiązanie kontaktu z otoczeniem. Wzmacnia się także układ odpornościowy.
Terapia czaszkowo-krzyżowa stosowana podczas ciąży i porodu zmniejsza traumę
okołoporodową u mamy i dziecka.
Czy istnieją jakieś przeciwwskazania? Nie zaleca się
stosowania tej metody w
ostrych stanach, wymagających natychmiastowej interwencji lekarskiej, w
przypadku świeżych urazów lub krwotoków oraz przy aktywnych stadiach chorób
psychicznych.
Co to jest uwolnienie psychosomatyczne? Po
kilku zabiegach terapii czaszkowo-krzyżowej (zwykle po 6-7) wykonuje się
działanie, które jest właściwie sesją psychoterapeutyczną, będącą zwieńczeniem
całego procesu uzdrawiania ciała, psychiki i duszy. Trudno jest opisać tę
procedurę od strony technicznej, powiem tylko, że jest to metoda, która w
porządku chronologicznym wydobywa z obszaru nieświadomości najgłębiej skryte
wspomnienia, doznania i emocje, i uwalnia związane z nimi traumy. Działanie
tego zabiegu nie ustaje wraz z jego ukończeniem i utrzymuje się jeszcze przez
około 14 dni. Efektem końcowym jest pogłębiające się uczucie ulgi, wzmocnienie
psychiki, wzrost dynamizmu działania. Wzrasta odwaga i dobra samoocena.
Przebieg
zabiegu – od strony pacjenta
Kiedy przyjechałam do Polanicy na
drugi stopień kursu terapii czaszkowo-krzyżowej, nie przypuszczałam, że sama
stanę się pacjentką. Bywałam nią nieraz, w trakcie gdy ćwiczyłyśmy wzajemnie na
sobie wszystkie techniki, i to po wiele razy, ale nigdy nie poddawałam się
pełnemu zabiegowi bez perspektywy zmiany roli z pacjentki w terapeutkę i
odwrotnie - po wykonaniu określonej
partii technik.
Tak się złożyło, że na tydzień przed
wyjazdem odważyłam się na zabieg hirudoterapii (terapii pijawkami) z powodu
zagrożenia urazem niedokrwiennym mózgu.
No cóż, jako niskociśnieniowiec miałam
prawo do takich rewelacji jak zawroty głowy, senność, chwile otępienia, stany
depresyjne i inne atrakcje, ale w końcu doszło do tego, że nie było tygodnia,
bym się nie wywróciła na przysłowiowej równej drodze. Chodziłam obolała, z
oplastrowanymi kolanami i łokciami jak dziesięcioletnia dziewczynka. Na
szczęście trafiłam do właściwego gabinetu, we właściwe ręce i uzyskałam znaczną
poprawę samopoczucia.
Nie zmieniło to faktu, że wciąż byłam
mocno przytłoczona wydarzeniami ostatnich miesięcy, brakowało mi energii,
radości życia, nawet odwagi, by coś zmienić. Czułam się ociężała, obolała
psychicznie i fizycznie i bardzo niepewna siebie. Chciałam sama uporać się ze
swoimi problemami, w końcu znam wiele technik (szewc bez butów chodzi!), ale
nasza nauczycielka, Ela Wiśniewska, chyba zauważyła, że czuję się nienajlepiej,
bo po krótkiej rozmowie ze mną stwierdziła, że najlepiej by było, gdybym wzięła
parę zabiegów. Przy okazji: Pani Ela
Wiśniewska jest uczennicą Bożeny Przyjemskiej. Terapią czaszkowo-krzyżową
zajmuje się od wielu lat, prowadzi też kursy. Jest świetną specjalistką i ma liczne
sukcesy, pomogła m.in. wielu dzieciom autystycznym. Mieszka we Wrocławiu, w
razie potrzeby służę danymi teleadresowymi.
Ale do rzeczy: Pierwszą czynnością
terapeuty jest wyczucie rytmu czaszkowo-krzyżowego.
Terapeuta siada za głową pacjenta,
który leży na plecach. Ręce trzyma po obu stronach głowy pacjenta i w skupieniu
wsłuchuje się w rytm tętnienia płynu mózgowo-rdzeniowego. Jest on tak subtelny,
że wyczuwa się go bardziej na poziomie energetycznym niż sensorycznym.
Amplituda rymu i jego siła po obu stronach czaszki wiele mówi o stanie zdrowia
i psychice pacjenta.
Teraz następuje zabieg na plecach:
każda partia mięśni zostaje rozluźniona i rozgrzana, kość krzyżowa również
doznaje ulgi po solidnym, ale delikatnym „odciągnięciu” jej. I teraz następuje najprzyjemniejszy
moment: nacieranie ciepłym, pachnącym olejkiem i dodatkowe rozmasowanie i
rozgrzanie wszystkich partii mięśni.
Przewrotka na plecy i moja głowa
ląduje w złączonych dłoniach Eli. Auuu! Wyję w duchu: moje kręgi szyjne,
nadwerężone długim siedzeniem przy komputerze! Ale nic się nie stało, nic mnie
nie boli, ponieważ tak naprawdę podczas tego zabiegu nic nie ma prawa boleć, gdyż
w odpowiedzi na zbyt silny nacisk reagują nerwy, przez co mięśnie kurczą się i
napinają, zwężając światło naczyń krwionośnych, a to z kolei powoduje
upośledzenie dotlenienia tkanek i blokadę dla przepływu strumieni energii.
Dłonie Eli przesuwają się w dół, po
szyi, barku, rozluźniają moje napięte ręce. Następuje seria rozluźniających zabiegów
z przodu ciała, potem - dekompresja (rozciągnięcie) kręgosłupa
lędźwiowo-krzyżowego i rozluźnienie nóg. Jeszcze nieco ruchów dodatkowo
rozluźniających i „powięziówka” jest skończona.
Teraz następuje właściwa terapia: Ela
zatrzymuje mój rytm czaszkowo-krzyżowy, co działa tak, że czuję się bezwładna,
rozluźniona i baaardzo spokojna. Niektórzy nawet zasypiają i to jest właściwie
najlepsze, zarówno dla pacjenta, jak i terapeuty.
Teraz następuje etap, który jest dla
mnie najbardziej tajemniczy i frapujący: Ela poprzez odpowiednie ułożenia rąk
wykonuje odczyt z ciała – zapisy traum, urazów oraz innych istotnych dla
zdrowia informacji. Jest to obszar intuicyjnego poznania, empatii i działania
na poziomie energetycznym z silnym przekazem MIŁOŚCI.
Potem następuje rozluźnienie górnych
partii ciała, od mostka w górę, a następnie działania w obszarze całej czaszki.
Czuję jak przez głowę przepływają małe, ciepłe strumyki, czasem mam wrażenie,
że głowa mi się rozszerza, kości czaszki rozluźniają się. „Będę miała więcej
miejsca dla myśli!” – śmieję się w duchu. Czuję, jak znika napięcie powstałe w
poszczególnych szwach czaszkowych. Z każdym ruchem staję się coraz cięższa i
przyjemnie bezwładna. Pod koniec zabiegu jestem tak rozluźniona, że z radością
poddaję się zaleceniu Eli, bym odpoczęła. Zasypiam otulona kocykiem.
Już po pierwszym zabiegu mięśnie i
stawy są wyluzowane, myśli jaśniejsze, a problemy zaczynają odpływać. W sumie
wzięłam pięć tych zabiegów, wystarczyły, ponieważ przez cały czas trwania kursu
poddawałam się zabiegom w ramach ćwiczeń z koleżankami i te praktyki zadziałały
dodatkowo.
Mogę powiedzieć, że wróciłam do domu
wyluzowana, pewniejsza siebie, gotowa do wykonania tego, co dotąd wydawało się
przerastać moje możliwości. Myślę jasno i logicznie, nie snuję się senna, mam
dużo więcej energii. Od zabiegu upłynęły cztery miesiące, mogę powiedzieć, że
te zmiany są długotrwałe, jeśli nie trwałe, ponieważ udało mi się wprowadzić do
mojego życia wiele zmian i dzięki temu nie wrócę do mojego ówczesnego
przejściowego załamania.
Tak wygląda ta metoda z mojego punktu
widzenia jako pacjentki i mogę tylko powiedzieć, że gorąco ją polecam wszystkim
potrzebującym, bez żadnych ograniczeń wiekowych.
Potwierdzam także duchowy aspekt tej metody:
jest to autentyczny akt przekazywania najczystszej miłości i empatii. Twarze
terapeutów podczas wykonywania tego zabiegu stają się pełne światła,
łagodności, wyglądają wprost anielsko. Nie wiem, jak jest w moim przypadku, bo
nie patrzę wtedy w lusterko, ale doznania, jakie odbieram są cudowne! Jest to
tak, jakby z góry spływała do serca, a potem do rąk i dłoni miłość połączona z
najlepszymi intencjami. Myślę, że to samo czują wszyscy terapeuci. I chyba to
jest największym plusem tej terapii!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz